sobota, 30 czerwca 2012

Pamiętnik Remusa

Nie, nie, nie! Jacy oni frywolni. Jak oni tak mogą?! To nierealne! O co chodzi! Animagowie! Animagowie! Dlaczego James i Syriusz uważali na tej lekcji?! O czym ja znowu mówię? Zamieniam się w wilkołaka, taka przypadłość. A chłopaki się dowiedzieli! Ale chcą zostać animagami. Nigdy nie uważają na lekcji, a jak McGonagall mówiła o animagach, zapamiętali. Powiedziałem im o pełni. To przecież przyjaciele. A ten Peter? Mu nie ufam, powiedziałem tylko chłopakom. Kiedy chcieli iść ze mną, zgodziłem się. Ale jak usłyszałem, że chcą zostać animagami! Ale to nielegalne! Kogo mam wybrać? Stronę dobrą - dyrektora Dumbledore'a, który zbudował chatę, czy złą stronę - przyjaciół? Wybiorę bycie łobuzem. Nie będę świętoszkiem, ani skarżypytą, jak ten Snape! Tego mi brakuje. Tylko, ten Ślizgon wie o pełni. Jak on się dowiedział. Na pewno podsłuchał. Ach, w końcu to Ślizgon. Śliski. Jak robal. Glista. Nienawidzę glist. Nienawidzę Severusa. Dziś pełnia. Wreszcie wyrzucę to z siebie i będę bestią. Tak. Energię stracę myśląc o Snape'ie. Wyżyję się. W końcu on tak irytuje!

Autorka:
Wracam! :) Po zamieszaniu w szkole "wskrzeszam" Remusa. Chyba nie zapomniałam, jak się pisze. :D Króciutko, wiem, ale będzie coraz dłużej, spokojnie. :)

niedziela, 24 czerwca 2012

Pamiętnik Lily



Jedząc obiad, James i Syriusz naprzeciwko stołu szeptali ku sobie. Usłyszałam tylko parę słów ".. dziś blisko północy.. " .. Nie mogłam pozwolić na jakieś łażenie po szkole, a to było pewne, że chcą się wymknąć!
Dokończyłam jeść ziemniaki i poleciałam do dormitorium odrobić lekcje. Po drodze zatrzymał mnie Severus, chciał mi coś powiedzieć, jednak widać, że sprawiało mu to kłopot. Wypowiedział dziwne nie mające sensu słowa " dziś księżyc J-James.." Gdy usłyszałam "James" zdenerwowałam się, powiedziałam żeby wyrażał się trochę jaśniej. Na to on zaczął mówić urwane zdania, coś o pełni, oraz coś o Remusie. Niezbyt było to dla mnie zrozumiałe. Severus, zrobił się czerwony chyba z powodu tego swojego jąkania. nie miałam za wiele czasu, bo miałam dużo pracy, obróciłam się na pięcie, pobiegłam marmurowymi schodami, zostawiając smutnego Sev'a na dole.

Gdy się uwinęłam z lekcjami było dość późno. Było około 21, lecz i tak było dość tłoczno. Pierwszoroczniacy biegali po całym dormitorium robiąc ogromny hałas. Na nic było ich uciszanie. Więc zajęłam się jakąś książką, myślami będąc zupełnie gdzie indziej. o 23:30 nagle obudziłam się. Było mi wstyd - zasnęłam na fotelu! Jednak nie najgorzej, bo chyba nikt nie zauważył. Ten fotel jest odwrócony w stronę kominka, więc nie było mowy żeby ktoś mnie zauważył, chyba że bardzo by chciał. Wstałam i przeciągnęłam się. Następnie usłyszałam jakieś kroki. Usiadłam pospiesznie w fotelu, wytężając słuch. Kroki dochodziły od strony schodów do dormitorium chłopaków. Nagle z nicości upadł Peter, tuż koło mojego fotela, pomogłam mu wstać, lecz w tym samym czasie, portret uchylił się. Więc oni zdążyli się wymknąć! Co za chamy! Starałam się wypytać Petera lecz on bohatersko milczał. Cóż nie męczyłam go, jest taki biedny..
Zmęczona ruszyłam do dormitorium. I tak się dowiem po co uciekli... Pogadam z Severusem, on coś wie.


Lily


***
przepraszamy za zastój, to przez szkołę, i ostatnie możliwe poprawki do poprawy ocen xD

poniedziałek, 18 czerwca 2012

To tylko ja, twój największy koszmar. Cz. IV


Patrzyłem przez okno z mściwym uśmiechem na twarzy. Na ścieżce przy moim oknie, w głębokim, kleistym błocie, co rusz pojawiały się ślady dwojga par stóp. W pewnym momencie jedna z postaci się poślizgnęła, i zobaczyłem jak Potter wysuwa się spod peleryny-niewidki i upada twarzą w błoto.
Roześmiałem się, po czym spojrzałem wymownie na zegar. 
- Oh, cóż takiego, panowie dawno powinni być w swoich dormitoriach! - zapiałem, parodiując podniesiony głos McGonagall.
Moja sowa obudziła się i wpatrywała się we mnie przenikliwymi ślepiami.
- No cóż, teraz wystarczyłoby jedynie wysłać sowę do Dumbledore'a, czy też innego nauczyciela. Nie wykaraskaliby się z tego łatwo; może, biorąc pod uwagę ich wcześniejsze występki, wywaliliby ich? - mruknąłem do siebie tęsknym tonem.
- A więc chcesz się mścić? Myślałam, że jesteś więcej wart. - za moimi plecami rozległ się wysoki, kobiecy głos. 
Rozejrzałem się przestraszony. Dopiero po chwili dostrzegłem czarownicę o łagodnej, smutnej twarzy, przypatrującą mi się z wiszącego na ścianie obrazu.
- Nie chcę się mścić. Chcę się po prostu od nich uwolnić. - mruknąłem cicho, a w moim głosie słychać było zmęczenie.
Ona tym czasem spojrzała na mnie ze współczuciem.
- Nie odpłacaj im się pięknym za nadobne, Severusie. Nie bądź taki jak oni. Jesteś od nich lepszy.
- Lepszy? Lepszy?! - wrzasnąłem. - To Potter w drużynie Quidditcha! To on jest popularny! W czym niby mam być lepszy?
- Jesteś wrażliwy. Empatyczny. Nigdy nie skrzywdziłeś żadnej istoty bez wyraźnego powodu. Potrafisz kochać tak mocno, że zrobiłbyś wszystko dla Lily. Oddałbyś dla niej życie, Severus?
Cisza wypełniła komnatę. Westchnąłem cicho i skuściłem wzrok.
- Oczywiście. - wyszeptałem. Jak mogłoby być inaczej?
- Potterowi też się Lily podoba. Sądzisz, że on byłby w stanie to dla niej zrobić, gdyby zaszła taka potrzeba? Tu i teraz?
- Nie... - nie zdążyłem dokończyć, gdy przypomniałem sobie, jak Potter obraża Lily i zwraca się do niej po nazwisku. - Nie.
- Masz dobre serce, Severus. I sądzę, że gdyby Lily wiedziała, ile dla niej robisz, ile dla niej poświęcasz, doceniłaby to. 
- Dzięki. - mruknąłem, widząc, jak czarownica wychodzi z obrazu.
Na czym to ja...? Aaa, no tak. Oklumencja. Już więcej nikt nie zajrzy do mojego umysłu, nawet ten cały Dumbledore...
Ach, właśnie - wypadałoby uświadomić Lily, że jej przyjaciel jest wilkołakiem? Hm... Och tak, to by było uczciwe. Ale nie zrobię tego; to ich tajemnica, a skoro lubią okłamywać swoją ,,przyjaciółkę'', nie będę im przeszkadzać.
                                                                                                                         Severus Snape

niedziela, 17 czerwca 2012

Pamiętnik Lupina

 Jak nie znoszę wczorajszego dnia! Nienawidzę! Wydałoby się! Przed tą drobną Lily, przed tą niepewną! Chłopaki by nie wydali, ale Severus - tak. Przy niej mam obawy... Co się stało?
Wczoraj była transmutacja. Niby ok - normalnie. Ale jakiś Gryfon strzelił we mnie różdżką. Moje ucho krwawiło. James i Syriusz zaprowadzili mnie do skrzydła szpitalnego. Moje ucho zamieniło się w wilkołacze ucho! Pielęgniarka zapytała, czy chłopaki wiedzą coś na temat mojej dolegliwości. Odparłem, że tak, więc mogli wejść. Trochę pogadaliśmy. Pielęgniarka wyleczyła me ucho, i na lunchu byłem zdrowy. Poszukałem wkrótce chłopaków i pogadałem o sprawie. 

Remus

***
przepraszam, że tak mało - następnym razem więcej napiszę :)

Pamiętnik Jamesa

W dormitorium panowała cisza. Wszyscy dawno temu poszli spać. Ale nie ja i Syriusz. My siedzieliśmy na moim łóżku przy szczelnie zasuniętych kotarach , oświetlając sobie przestrzeń wokół nas różdżkami. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Zaplanowaliśmy, że pójdziemy tam we dwójkę, natomiast Petera pozostawimy na czatach. Hmm, prawdę mówiąc Peter był słabą stroną naszego planu. Ale cóż....
Póki co nie chcieliśmy, aby Remus wiedział o naszym planie stania się animagami. Wtedy mógłby nam tego zabronić,  A tego nie chcieliśmy pod żadnym pozorem. Chcieliśmy być przy nim, kiedy musiał stawać się wilkołakiem. Chociaż do końca nie rozumieliśmy co to oznacza. Tak więc kiedy wybiła północ, narzuciliśmy na siebie pelerynę niewidkę i zaczęliśmy po cichu schodzić po schodach. Byliśmy pewni , że nikogo nie spotkamy w pokoju wspólnym. Myliliśmy się. Lily Evans siedziała na jednym z foteli znajdujących się w pobliżu kominka. Zamarliśmy. Musieliśmy szybko coś wymyślić bo inaczej mogła nas zauważyć. Niestety Evans była straszną skarżypytą. Więc gdyby tylko nas przyłapała , pewnie dawno wylądowalibyśmy na dywaniku dyrektora. A tego nie chcieliśmy. Tortury naszego ukochanego pana woźnego były nieznośne. A przy naszych grubych aktach... Wzdrygnąłem się. Nawet nie chciałem o tym myśleć. Zaczęliśmy się skradać najciszej jak mogliśmy. Nie mogła nas widzieć. Ale zawsze mogła nas usłyszeć. Wtedy Peter się potknął i wylądował przed samą Lily. Trudno. Musieliśmy z Syriuszem uciekać. Nasz plan musiał być zrealizowany tej nocy. Z Peterem czy bez, byliśmy zdeterminowani aby tego dokonać. Kiedy w końcu przeszliśmy przez portret Grubej Damy odetchnęliśmy z ulgą. Tutaj zagrażał nam już tylko woźny i Irytek. A oni ? Ich wykiwaliśmy już tyle razy, że pomału zaczynało się robić nudne. Wykorzystując tajne przejście za posągiem Gargulca wkrótce znaleźliśmy się przy drzwiach biblioteki. ( No dobra może nie tak wkrótce. Korytarz ten, a może raczej tunel , był niezwykle ciasny i niewygodny. Nawet ktoś tak chudy jak my musiał się tam nieźle przeciskać. Ale był sporym skrótem, a nam zależało na czasie , więc, dlaczego nie ? ) 

"Lumos " szepnąłem kiedy znaleźliśmy się w bibliotece , krzywiąc się na skrzypiący dźwięk otwieranych drzwi.  Szybko skierowaliśmy się do drzwi. Musieliśmy bardzo uważać,  aby utrzymać pelerynę na właściwym miejscu . W końcu dotarliśmy do Działu ksiąg zakazanych. I tutaj spotkał nas pierwszy problem. Niby jak mieliśmy otworzyć tą ogromną kłódkę ? Na szczęście Syriusz był obok mnie. Wymknął się spod peleryny i zaczął przeszukiwać biurko bibliotekarki. Do dziś nie wiem jakim cudem on znalazł tam ten klucz. Przecież zawsze miała go ze sobą. Kiedy pokonaliśmy kłódkę wystarczyło już tylko poszukać właściwej księgi. Pamiętam ją bardzo dobrze. Profesor McGonagall pokazywała nam ją podczas tej lekcji, w której zmieniła się po raz pierwszy w kota. Duża, bordowa spękana okładka z nieco zatartym tytułem na przedzie. Skierowaliśmy się do litery " A " . Myśleliśmy naiwnie, że może tytuł tej księgi to " Animag. Jak się nim stać?". Tymczasem, pod literą a nie było niczego podobnego. Czas uciekał . Presja narastała. Wtedy Syriusz postanowił przejrzeć księgi zabezpieczone łańcuchami. I Tak ! Była tam ! Tylko jak pozbyć się tych łańcuchów ? Było coraz później. Musieliśmy wracać. Z wielkim żalem opuściliśmy dział. Byliśmy przeciez tak blisko. Wróciliśmy do dormitorium tą samą drogą . Evans już nie było w Pokoju Wspólnym. Pozostał nam tylko jeden problem . JAK POZBYĆ SIĘ TYCH ŁAŃCUCHÓW ???
James.

czwartek, 14 czerwca 2012

To tylko ja, twój największy koszmar. Cz. III


W Wielkiej Sali trwała uczta. Ja z niesmakiem przejechałem wzrokiem to jedzeniu; nie miałem apetytu. Zamiast, jak koledzy, zająć się posiłkiem, patrzyłem na sąsiedni stół. 
James, Syriusz i Remus. Czemu to Ślizgoni są postrzegani jako ci źli, nienawistni, a Gryfoni jako szlachetni, darzący szacunkiem innych i pomagający im? To przecież oni nienawidzili mnie i szykanowali na każdym kroku, nie zważając na to, że tak naprawdę nigdy nie dałem im ku temu powodów.
Moje rozmyślania przerwał James, który zauważył na sobie mój wzrok i pokazał mi język. Lily odwróciła od niego głowę i wbiła oczy w ziemię. 
Głupcy! Czyż oni nie widzą, jak bardzo ją krzywdzą, atakując mnie? Czy oni nie zauważają łez, które czasami nieśmiało spozierają spod przymkniętych powiek? Ah tak - roześmiałem się ironicznie pod nosem. - Przecież to święta zasada Gryfindoru: ,,Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego''. Doprawdy, Lily ma wspaniałych ,,przyjaciół''.
Moje oczy patrzyły teraz już tylko na nią. To dla niej odrzuciłem swoją dumę i nie odpieram ciosów zadawanych przez jej kolegów. Zaciskam zęby, a gdy już nie mam siły i czuję, że zaraz wybuchnę i zrobię im coś, za co wywalonoby mnie z Hogwartu, uciekam ze spuszczoną głową. Bo wiem, że to ona by najbardziej cierpiała, gdybym im coś zrobił. Chciałbym być przy niej blisko. Przy niej żyć, przy niej umierać. Doskonale zdaję sobie sprawę, że gdyby coś się stało, oddałbym własne życie za nią. 
Poczułem, iż ktoś położył mi dłoń na ramieniu. Podskoczyłem ze strachu; poirytowany, że dałem się komukolwiek podejść. Za moimi plecami stał Dumbledore z ciepłym uśmiechem na stałe przyklejonym do twarzy.
- Możemy pogadać, Severus? - zapytał, po czym odwrócił się i skierował w stronę wyjścia. Nie pozostało mi nic innego, jak ruszyć za nim. 
W jego gabinecie było dosyć przytulnie, ale unosił się wszędzie dziwny zapach.
- Zazwyczaj wiem, co dla ludzi najlepsze; czego akurat potrzebują. Dlatego pozwalam zarówno nauczycielom, jak i niektórym uczniom na swoje małe, nieszkodliwe sekrety. Jednak w swojej komnacie spędzasz zbyt dużo czasu. Powinienieś więcej przebywać wśród ludzi.
- Oh, zapewniam, że samotność działa na mnie lepiej, niż towarzystwo. - mruknąłem, lecz na tyle głośno, by usłyszał.
Przez chwilę milczał, a potem zadał kolejne pytanie.
- Masz jakieś problemy, Severus? Dlaczego coraz bardziej się w sobie zamykasz?
Wbiłem zdenerwowany wzrok w ziemię, zaciskając pięści za plecami. Dumbledore powoli wstał, wolnym krokiem podszedł do mnie, po czym przykucnął, by mieć moje oczy na wprost swojej twarzy.
- Widzisz, Severus, nawet taki stary głupiec jak ja, czasami może coś zdziałać. - uśmiechnął się, po czym mrugnął do mnie porozumiewawczo.
                                                                                                                         Severus Snape

środa, 13 czerwca 2012

Pamiętnik Jamesa



W ostatnim tygodniu wydarzyło się tyle rzeczy. Próbowałem to wszystko uporządkować. Zrozumieć. 

Najbardziej irytującą postacią w tym wszystkim okazywał się Smarkerus. Zjawiał się wszędzie tam gdzie Lily. Doprowadzało mnie to do białej gorączki. Nie jeden raz miałem ochotę przywalić mu z porządnego zaklęcia. Jednak postanowiłem być powściągliwy. Pomyślałem, że może , kiedy nie będę go prześladował w obecności Lily, stanie się ona nieco mniej wroga w stosunku do mnie. Szczęśliwie dla mnie w pobliżu był Syriusz , który pomścił się w wykwintny sposób na Smarkerusie. Ten jako prawdziwy tchórz, szybko zwinął się i zniknął gdzieś w budynkach szkolnych. Typowe. Nie rozumiałem go. Jak on w ogóle mógł myśleć o tym, żeby być z Evans ? No jak ? Przecież to nie była dziewczyna dla niego.
 

Piękna , mądra, inteligentna. Popularna. Prawie zupełnie jak ja. Szukający szkolnej drużyny Quiddicha. Byłem w tym najlepszy. Wszyscy to wiedzieli. Zawsze nosiłem przy sobie mój Znicz. On zapamiętał mój dotyk. Był tylko mój.
Uwielbiałem się nim bawić w obecności przyjaciół i młodszych dzieciaków. Moje wspaniałe, perfekcyjne chwyty, nawet opuszkami palców wprawiały wszystkich w zachwyt. Poza tym kochałem ten sport. Ba ! Uwielbiałem go. Ciężki trening na boisku wbrew pozorom pozwalał mi się odprężyć. Gryfoni królowali na boisku. Wieczni. Niepokonani.



Mniejsza o to. Podczas kolejnej w tym tygodniu lekcji transmutacji wydarzyło się coś dziwnego. Peter jak zwykle nie mógł poradzić sobie z prostym zaklęciem transmutującym żabę w cukierniczkę. Lily i Remus postanowili mu pomóc. W tym czasie ja i Syriusz powiększaliśmy kolejne żaby do rozmiarów małych baloników i umieszczaliśmy je w szufladzie biurka profesor McGonagall. Zadowoleni z siebie czekaliśmy na jej zaskoczoną minę kiedy zajrzy tam w poszukiwaniu arkuszy ćwiczeń.

Wtedy Kev rzucił zaklęcie w stronę Remusa. Jego ucho zaczęło się powiększać. W porównaniu z naszymi żabkami było OGROMNE ! Rzuciłem przerażone spojrzenie Syriuszowi. Zbladł. Profesor McGonagall była przerażona. Skinęła na mnie ręką.
- Potter , zabierz go szybko do Skrzydła Szpitalnego.
Pędź ile tchu w płucach. Pędź jakby od tego zależało twoje życie !
Ostanie zdanie wypowiedziała jako ostry rozkaz.
Wykonałem go bez szemrania.

W skrzydle szpitalnym potwierdziło się to co wiedziałem od dawna . Mój najlepszy kupel Remus był wilkołakiem. I to wtedy to zrozumiałem. Skoro żaba może stać się cukierniczką , czemu my nie możemy być zwierzętami ? Kiedy odesłano mnie na lekcje , wiedziałem, że muszę to obgadać z Syriuszem i Peterem.


Eliksiry. Slughorn nas nie cierpiał. Nie byliśmy zbytni biegli w tej dziedzinie. Poza tym zbyt często musiał znosić nasze, jakże epickie wygłupy. Ostatnim razem sprawiliśmy, że jego łysinka świeciła jak tarcza księżyca. Przeuroczo.

Syriusz zgodził się ze mną. Wszystko było zaplanowane. Wyprawa do działu ksiąg zakazanych miała odbyć się tej nocy. Peleryna czekała....


____________________________________________________

Przepraszam za długie milczenie. M.




Pamiętnik Lily




Wczorajszy dzień był... Hmm.. Więc wczoraj pierwszą mieliśmy transmutację. Mieliśmy się uczyć zamiany małych żabek w cukierniczki. Szybko się uporałam, i mogłam pomóc małemu Peterowi. Remus równie szybko skończył, przyłączył się do mnie i Petera. Gdy daliśmy już wskazówki Peterowi, zaczęliśmy rozmowę. Remus pytał o zadania domowe, czy zrobiłam, takie tam. Kątem oka zauważyłam, że James nas obserwuje. Natychmiast przekazałam tę nowinę Remusowi, który tylko wzruszył ramionami. 
- Daj spokój, on po prostu mnie pilnuje, czy mu Ciebie nie zabiorę - zaśmiał się Remus.
- Że co? Przecież ja nie jestem jego własnością! - oburzyłam się.
- Wiem, ale chodzi o to.. No Lily, jesteś mądrą dziewczyną, nie mów, że nie widzisz jak popisuje się przed Tobą! - wyszeptał mi do ucha Remus, ponieważ McGonagall, rzuciła nam uważnie spojrzenie, więc pośpiesznie zobaczyliśmy jak Peter radzi sobie ze swoją żabą. W tym momencie rozległ się przeraźliwy huk. Szybko obróciłam głowę i zauważyłam, że Kevin (Gryfon z naszego roku) pomylił zaklęcia, i pech chciał, że wycelował w Remusa różdżkę. Ucho Remusa, strasznie krwawiło i powiększało się. Blada pani McGonagall, kazała Jamesowi zabrać Remusa do skrzydła szpitalnego. James pospiesznie pociągnął Remusa za szatę - ucho Remusa było już większe od jego głowy. Remus wydał dziwny gardłowy jęk - zupełnie podobny do skomlącego psa.. Chciałam iść za nimi, dowiedzieć się czy Remus wyzdrowieje, ale musiałam zostać. Na następnej lekcji (eliksiry) James z lekka przerażony, lecz jak zwykle pewny siebie wrócił. Pospiesznie odciągnął na bok Syriusza i zaczęli gorączkowo szeptać. Profesor Slughorn uciszył ich. Na tej lekcji robiliśmy eliksir usypiający. Severus chcąc mi zaimponować swoją wiedzą, dawał mi wskazówki z których nie korzystałam - nie będę oszustką. Mniejsza z tym. Gdy czekałam aż wywar osiągnie odpowiednią konsystencję i temperaturę, usłyszałam skrawek rozmowy Jamesa i Syriusza.
- i co teraz? Czemu nam tego nie powiedział na początku? - szepnął James.
- Miał powody, też bym trzymał gębę na kłódkę, poza tym ja nie zamierzam go zostawić, chcę się dalej z nim przyjaźnić! - odrzekł z nutką dumy, Syriusz.
- No ja też! Musimy znaleźć sposób.. - nagle James urwał, ujrzawszy mój baczny wzrok.
- Oh! Panno Evans! Co za znakomicie uważony wywar! - zachwycił się Slughorn. Wzdrygnęłam się po czym powróciłam myślami do mojego eliksiru który był prawie gotowy.
Podczas przerwy na lunch, zaczepiłam Remusa, który już był uśmiechnięty i zdrowy. 
- Jak tam? - zagadnęłam.
- Co? A dobrze już. - uśmiechnął się szeroko. - Widziałaś może chłopaków? - zapytał, rozglądając się dookoła.
- Wydaje mi się, że powinni gdzieś tu być.. O tam są! - pokazałam Remusowi.
- Dzięki, Lily! - rzucił z uśmiechem Remus, oddalając się do Jamesa, Syriusza i Petera, podczas gdy ja opadłam na krzesło obok Mary i zajęłam się nakładaniem lunchu na talerz, umierając z głodu.

Lily

Wspomnienia Syriusza


Ciekawe czy Snape ma w planach jakąś zemstę. Ha! Wątpię. Ten żałosny tchórz nie miałby odwagi. Na mych ustach maluje się cwany uśmieszek. Kłótnie z nim sprawiają mnie wielką satysfakcję. Gdyby tylko Lily wtedy mnie nie powstrzymała, byłoby o wiele ciekawiej. Powolnym krokiem zmierzam do dormitorium. Czuję iż jutrzejszy dzień będzie bardzo interesujący. Hm... Może po raz kolejny wdam się w bójkę z tym... Słyszę czyjeś kroki. Ktoś mnie śledzi? 
- Syriusz! - to głos Lily, czego ona tutaj szuka, odwracam się - Zostaw Severus'a w spokoju - powiedziała stanowczo, lecz delikatnie
- dlaczego? - odparłem bez dłuższego zastanowienia.
- chodzi o sposób w jaki go traktujesz - te słowa sprawiły iż byłem bliski śmiechu
- bynajmniej, jestem dla niego aż tak okrutny? - rzekłem z ironią w głosie. Ona milczy. Jest zirytowana całą sytuacją - aż tyle dla Ciebie znaczy?
- co?! co przez to rozumiesz? - nie dało się ukryć zdziwienia
- zbytnio się nim zamartwiasz... nie masz innego zajęcia? - nie otrzymałem odpowiedzi. Odwróciłem się i postanowiłem udać się tam, gdzie wcześniej zamierzałem. Gdy zdążyłem już przejść parę metrów, zostałem chwycony za ramię. Odwróciłem się.
- daj spokój - na twarzy Lily można łatwo dostrzec złość, jak i zażenowanie, co nie jest częstym widokiem. Może rzeczywiście przesadziłem. Nie! Chcę stąd odejść. Ta cała rozmowa nie ma sensu. 
- jestem zmęczony, pozwolisz mi odejść? - puściła mnie. Oboje rozeszliśmy się w swoje strony. 

                                        _____Syriusz___________
_______________________________________________________________
Tak więc jest to mój pierwszy post na tym blogu.
Wybaczcie iż taki krótki, ale na prawdę mam dużo roboty w domu.
Brak czasu. 

niedziela, 10 czerwca 2012

To tylko ja, twój największy koszmar . Cz. II

Wpadłem jak burza do ukrytej komnaty. Różdżka nieprzyjemnie wibrowała w mojej dłoni; pragnęła, bym użył jej do rozładowania złości, która niebezpiecznie wypełniała nas oboje. Nie zrobiłem tego - cisnąłem nią w miękkie oparcie ulubionego fotela. Zamiast użycia magii podbiegłem do biurka. Miotałem znajdującymi się dookoła mnie przedmiotami. Wiedziałem, że nikt nie mnie słyszy. Chociaż, kto wie, czy ten stary głupiec, Dumbledore, nie znalazł sposobu na podsłuchiwanie?
Jednak złość nie ustępowała; wypełniała mnie po brzegi, ogarniając całe ciało, wszystkie moje członki.
Oparłem się o ścianę i osunąłem się na podłogę. Ukryłem twarz w dłoniach. Nie mogłem się uspokoić. Wreszcie zdenerwowanie ustępowało. Odchyliłem głowę do tyłu, przymknąłem powieki i zmusiłem rozedrganie płuca, by oddychały równo, głęboko.
Poczułem, jak pojedyncza, nabrzmiała łza delikatnie wysuwa się spod zamkniętej powieki, po czym spływa po zmęczonej twarzy.
- Lily. - z mojego gardła wykradł się pełen smutku i żalu szept, który jak nic innego oddawał moje emocje. - Tylko ty się liczysz, Lily.
Moim ciałem zawładnął płacz; jedynym dźwiękiem wypełniającym pomieszczenie było moje rozdzierające łkanie. Nie panowałem już nad emocjami. Moje ciało podrygiwało w rytm zachłannie nabieranych oddechów.
Czułem, jak wraz z ociekającymi łzami emocje opadają. Oczyszczał się mój umysł - znów myślałem chłodno i analitycznie. Targająca moim sercem gorycz została odegnana, by pozwolić mi się zastanowić.
Nie mogłem sobie więcej pozwolić, by zawładnęły mną emocje. Jak mógłbym się pozbyć tego przeklętego Pottera? Agresja i nieopanowana impulsywność nie były moją siłą. A więc co mogło stanowić moją największą broń? Nie spieszyłem się z nazwaniem po imieniu tego, o czym od dłuższego czasu myślałem. Moje myśli błądziły wokół tego słowa, przytaczając kolejne przymiotniki, które mogłyby je określić. Mściwa. Okrutna. Bezuczuciowa. Zimna. Krzywdząca. Niezrozumiała. Krwawa. Bolesna. Piękna.
- Ach, Nienawiść. - mruknąłem. - Jeszcze pożałujesz, Potter. Ja jestem cierpliwy.

Pamiętnik Lily




Pierwsza wczoraj była Obrona przed Czarną Magią. Lekcja była o druzgotkach. Łatwizna! Wszyscy się udzielali, nawet Remus, który jakby był nie w sosie, miał straszne cienie pod oczami. Lecz postanowiłam nie pytać co się działo - może nie spał, bo za bardzo się stresował szkołą, no nie wiem.. Potem było zielarstwo. Taa James i Syriusz jak zwykle kazali odwalać robotę biednemu Peterowi. No cóż, pochwalić ich za to nie pochwalę, to oni będą mieć problem na egzaminie... Najbardziej mnie zdziwiło, że Sev przyszedł mnie odwiedzić. Mimo, że było po dzwonku! Pytał jak tam pierwszy dzień szkoły.. Zaczął właśnie temat co sądzę o Remusie, gdy zbliżyli się do nas Potter i Black. Zaczęli wyzywać Severusa, tzn. Syriusz, bo James był jakby potulny... Cieszę się, że tak na niego działam! Przynajmniej nie skrzywdzi Severusa przy mnie. Za to Syriusza język był cięty, i gdybym w porę nie zareagowała w ruch poszły by różdżki! Nakrzyczałam na chłopaków, a Sev czmychnął w stronę szkoły. Syriusz nie za bardzo się przejął moimi słowami i machnął niedbale różdżką, powodując, że książki spadły Severusowi pod nogi. Spocony, czerwony na twarzy, jak najszybciej zebrał, i popędził w górę schodami. Gdy obróciłam się w stronę Black'a ten już był przy swoim stole z resztą. Następne było wróżbiarstwo. Stara wiedźma, znowu mamrotała teorie przewidywania przyszłości, poprzez sny, męcząc biednego, niewyspanego Remusa... Jednak Potter i Black nie próżnowali w ciętych ripostach i wyśmiewaniu się z metod nauczania nauczycielki. W tym jednym się z nimi zgadzam.. Taa aż sama nie wierzę, że to pomyślałam..
Po lekcjach udałam się do biblioteki, gdzie odrobiłam lekcje, następnie ruszyłam do wieży Gryffindoru. Minęłam się z Jamesem, przy wejściu do wieży, gdzie ten ostentacyjnie, zmierzwił grzywkę i podniósł wyżej miotłę, kładąc na ramieniu. On, Wielki Talent Quidditcha... Cóż, w pokoju wspólnym wreszcie miałam szansę bliżej poznać Remusa. Tak, jak podejrzewałam, jest niezwykle mądry i błyskotliwy. Po paru wymianach słów, poruszył temat Jamesa - jakże by inaczej. Mam nadzieję, że żaden z chłopaków nie wykorzystał go do tego celu, i chciał się po prostu czegoś dowiedzieć. Niestety rozczarowałam go, mówiąc, że nie odwzajemniam uczucia Jamesa, a Sev'a traktuję czysto po przyjacielsku. Pożegnałam się i ruszyłam do dormitorium. Sięgając z kufra książki, zerknęłam na boisko. Taa.. James lata na miotle rzeczywiście bardzo dobrze, ale żeby aż tak się tym popisywać... Ciekawe jak się wykarze w najbliższym meczu.. Zadumana otworzyłam najbliższą książkę, zaczytując się w niej.


Lily

sobota, 9 czerwca 2012

Pamiętnik Remusa


Pamiętnik Remusa

 Tego dnia byłem niewyspany. Zazdrościłem moim kolegom - Syriuszowi, Jamesowi, czy temu Peterowi co za nimi chodził. Lily też miała fajnie! Zazdrościłem nawet Snape'owi. Tak, tak. Przecież nawet on mógł spokojnie spać. Wiem, to mojs porażka emocjonalna. Jestem zdołowany. Mam jednak szczęście, że mam tu taką "wymarzoną paczkę".
Postanowiłem, że otworzę się na innych Gryfonów i spróbuję polubić Severusa, co pewnie będzie jedną wielką porażką. Na szczęście nauczyciele wiedzieli, że przedwczoraj była pełnia, więc wczoraj miałem prawo się spóźnić i być niewyspanym.
Wczoraj pierwsza była obrona przed czarną magią. Trochę się boję... A jak wilkołak zostanie uznany za czarną magię? No cóż... Poszedłem na lekcję. Następna była lekcja zielarstwa. Miałem dotykać jakichś roślin? A jak dostanę wysypki? Zobaczyłem grzebiących w krzaku Jamesa i Syriusza... Śmiesznie to wyglądało. Tylko ich kolega, Peter stał obok. Zaraz James mu coś powiedział i to Peter odwalał całą robotę. Podszedłem do chłopaków:
- Cześć. - przywitałem ich już trochę pewniej
Coś tam James powiedział, ale byłem zaskoczony i nie usłyszałem go. Zobaczyłem Snape'a rozmawiającego z Lily Evans! Przecież Slytherin ma inną lekcję. Lekko  szturchnąłem Jamesa, aby to zobaczył, ale przekonałem się, że to był zły pomysł. James, Syriusz i ich "sługa" podeszli do Ślizgona i wygarnęli mu kilka słów o tym, jak to wczoraj niegrzecznie... się wobec mnie zachował. Dali mu taką porcję zdań. Oczywiście James był przygaszony, nie był złośliwy wobec Snape'a. Czyżby obecność Lily go tak... oswajała? Zaraz... Snape się wkurzył, jak powiedziałem, że do siebie pasują. Syriusz powiedział, że ten Ślizgon zarywa do Lily... Zaraz, zaraz... James zarywa do Lily! A jednak miałem rację mówiąc Snape'owi, że do siebie pasują? Jestem wróżbitą? No nie wiem, bo następne było wróźbiarstwo z fusów od kawy. Znowu ta babka... Podeszła do mnie i niemiłosiernie pytała o sen. Czy ją do reszty pogrzało?! Jej nikt nie powiedział, że mam likantropię o pełni, a dzień przed pełnia właśnie była. Jak miałem mieć sen? Przez te 5 godzin? Nic mi się nie śniło. I tak powiedziałem...:
- Nic mi się nie, śniło proszę pani.
Popatrzyła na mnie jak na mutanta. Może miała trochę racji... Ale sama jest mutantem. Niech popatrzy na tę swoją krzywą twarz (no to prawda), czy tę rozczochraną na 4 strony świata fryzurę. Koszmar... Jakby mi się śniła, to byłby dopiero horror.
Później były jeszcze 2 lekcje. Dziś wyjątkowo wcześnie kończyły się lekcje.
Wróciłem do Gryffindoru. W pokoju nie było Jamesa i Lily, ale byłem ja i Syriusz. Zapytałem:
- Czy James zarywa do Lily?
Usłyszałem, że tak, że Lily się podoba i Jamesowi, i Severusowi.
- Jaka ona jest i co robi, że jest taka pociągająca dla nich?
Usłyszałem, że jest bardzo inteligentna, miła, pracowita. Podobno to wspaniała koleżanka. Wkrótce potem w sali pojawił się James. Porozmawiałem z nim trochę i podziękowałem chłopakom za wygarnięcie Ślizgonowi. Później pojawiła się Lily, a James, Syriusz i Peter poszli popatrzyć na trening Quidittcha, a podobno nawet James grywał w tę grę. Ja nie poszedłem, chciałem porozmawiać z panną Evans.
- Widać, Lily masz dużo adoratorów i pewnie dużo kolegów. - zacząłem - Bardzo cię lubią i chwalą - nawiązałem do słów Syriusza.
Pogadaliśmy jeszcze trochę i Lily poszła do pokoju. Pouczyłem się trochę i przyszli koledzy. Wysłałem dzięki sowie list do rodziców, a potem spędziłem czas z kolegami. 
Remus
Snape adoruje do Lily, chyba mu szkoda chwili, bo James do niej pasuje, i mu plany psuje
A ten wierszyk wymyśliłem.


Słowo od Autorki: Notki coraz dłuższe, sorki za błędy. ;D

piątek, 8 czerwca 2012

Pamiętnik Syriusza

Na początek: HAHHAHAHAHHAHAHA!



Więc zaraz po wyjściu z pociągu, ruszyłem za Jamesem w kierunku powozów które zabierały nas co roku do Hogwartu. Oczywiście ja i James zajęliśmy najlepsze miejsca i oczywiście sami (przecież co jak co, ale to my rządzimy szkołą). Peter chciał się dosiąść, ale powiedziałem mu, że z Jamesem mamy ważne sprawy do omówienia. Dobra tam, mniejsza z nim. Rozłożyłem się wygodnie po jednej stronie, James siedział zamyślony po drugiej.
- Co Ci? Pewnie znów o Evans myślisz! - zaśmiałem się
- Taa.. Nie widziałem jej przez całe wakacje! - odburknął
Popatrzyłem na niebo. Gwiazdy lśniły na niebie. Radosny gwar narastał - byliśmy już blisko.
- No cóż, zaczął się rok, trzeba to jakoś uczcić co Ty na to? - powiedziałem do Jamesa.
Nic nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się blado. Wysiedliśmy, ciągnąc swoje bagaże. Jeden z drugoklasistów, dość mizerny, przypadkowo lub nie, wplątał mi się pod nogi, tak, że prawie upadłem. Rzuciłem ładnego upiorogacka, pech chciał, że zobaczyła to McGonagall. Nakrzyczała na mnie! Poczułem się urażony. Na domiar złego, maluch był ślizgonem, więc odrazu dowiedział się o zajściu Slughorn. Dostałem szlaban! Ale szczęściem w nieszczęściu jest to, że tylko na jeden dzień. Ku mojemu zdumieniu miał się odbyć na pierwszej lekcji. Modliłem się w duchu, by trafiło na jakąś durną, jak eliksiry czy wróżbiarstwo. Wiem, że tak będzie, zawsze mi jakoś uchodzi płazem... Taa.. Na uczcie objadłem się. Zechciałem jak najszybciej znaleźć się w moim łóżku... Pół godziny później już spałem ..
***
Poniedziałek:
Leniwie się przeciągnąłem i otworzyłem oczy. Jamesa już nie było, oh pewnie już poleciał zarywać do Evans.. Podrapałem się po głowie i leniwym krokiem ruszyłem do kufra po ubrania. Kwadrans później jadłem owsiankę z innymi Gryfonami. Rozdali plany lekcji. Tak! Pierwsze wróżbiarstwo! Ucieszyłem się, a jak zobaczyłem karcący wzrok Lily, spojrzałem wyzywająco. Niech nie myśli, że mnie zmieni, co to, to nie, nas Jamesem panuje jakoś, ale mnie nie uwięzi! Haha! Dokończyłem owsiankę, i ruszyłem w kierunku lochów. Slughorn już na mnie czekał.. Fee mam czyścić słoiki, od jakiś flaków.. Gdy tylko Slughorn nie patrzył, używałem zaklęcia czyszczącego. Tym sposobem nie musiałem się babrać w śmierdzących formalinach.Gdy skończyłem jakże "żmudną" pracę, poszedłem do Pokoju Wspólnego. Tam zaczekałem na dzwonek, by udać się na kolejną lekcję. Ciekawe co ciekawego się wydarzyło jak mnie ominęła jedna lekcja..

Syriusz

***
Słowo od autora:
Martyna wycofała się, więc pilnie poszukujemy chętnego na jej miejsce!
Pisać na gg: 40340868, lub w komentarzach!

Jako Syriusz pisała Karina. ;)

czwartek, 7 czerwca 2012

To tylko ja, twój największy koszmar. Cz. I

Ach, przeklęty, stary budynek. Ileż to można wytrzymać wśród zatęchłych murów, gdzie non stop panuje wilgoć?
Moje kroki rozbrzmiewały echem w pustym korytarzu. Szedłem wolno, acz stanowczo. Wszyscy uczniowie byli już w dormitoriach, nauczyciele w większości w swych sypialniach. Rozejrzałem się niepewnie dookoła. Ani żywej duszy. Tylko Irytek spoglądał na mnie z przebiegłym uśmiechem. Zastanawiałem się, czemu Dumbledore pozwala mi tu przychodzić, mimo, iż uczniowie nie mogą się wykradać nocą ze swoich pokoi. Nerwowo oparłem się plecami o chłodną ścianę. Przymknąłem oczy i zacząłem szukać palcami cegieł. Gdy trafiłem na odpowiednie, wymamrotałem zakcie i poczułem, jak ściana się osuwa.
Spoglądał na mnie znajomy, owalny otwór w ścianie. Był dosyć wąski, więc musiałem się przeciskać bokiem. Wreszcie znalazłem się w środku. Machnięciem różdżki zasklepiłem przejście i wreszcie, po raz pierwszy tego dnia, mogłem się naprawdę odprężyć. Wolnym krokiem ominąłem drewniany stół zawalony pergaminami. Przysiadłem na czerwonym fotelu obitym aksamitem. Och tak, Dom.
Jednak niedługo dane mi było cieszyć się odpoczynkiem. Ledwo zdążyłem rozprostować zbolałe kości, a już na parapecie, przez uchylone okno, wleciała sowa. Rozejrzawszy się po pokoju, rozłożyła skrzydła, przeskoczyła na moje ramię i poufale otarła głową o moją skroń. Odwiązałem od jej łapki niewielki zwitek papieru.
Zastanawiałem się, ile czasu minie, aż opiekunowie domu zaczną mnie szukać.
Westchnąłem ciężko.
- To nie koniec przygód na dziś? - zapytałem głośno, świadom, że tylko przycupnięta na mym ramieniu sowa słyszy moje pytanie, jednak nie kwapiła się do odpowiedzi.
,,Och, przecież koniec pierwszego dnia Trzeciego Roku zapowiadał się tak dobrze!'' westchnąłem w myślach.
Z ciężkim sercem porzuciłem marzenia o wieczornej drzemce i zacząłem powoli rozprostowywać wymięty skrawek.
,,Oczekuję Cię u siebie za 20 minut. Pilne. Dumbledore'' głosiła karteczka.
Powoli podniosłem się i skierowałem się w stronę ściany, która zaczęła się instynktownie rozsuwać, by pozwolić mi przejść.
Severus Snape.

Pamiętnik Lily # 3

Więc.. Zaczęła się szkoła. Lecz odrazu zaskoczenie! Mamy nowego Gryfona!




Pierwszego dnia szkoły, zaraz po przebudzeniu, ubrałam się i udałam do Wielkiej Sali. Dostałam plan lekcji. Hmm.. Pierwsze wróżbiarstwo! Kurde jak ja nie lubię wymysłów tej baby.. Jest wręcz śmieszna! Spojrzałam po stole, po drugiej stronie siedział James. Uśmiechnął się.. Wstałam i udałam się pod klasę by jeszcze Sev nie zobaczył, oni z Jamesem się nienawidzi, oh lepszy byłby świat jakby chociaż się tolerowali nie tylko przy mnie! No cóż po dzwonku, usiedliśmy przy małych stolikach dusząc się w oparach wszystkich zapachów mącących w głowie. Monotonnie.. Zauważyłam, że Syriusza nie ma, zarobił karę i to jeszcze w pierwszym dniu szkoły! Co za talent.. Aż tu nagle klapa uchyliła się i wyłonił się nieznany chłopak. W lekko obszarpanych szatach oraz zmęczonej twarzy. Mimo tego uśmiechnął się i przedstawił jako Remus Lupin. Puściłam mu zachęcająco oko, bo widać było, że jest z lekka przerażony. Usiadł przy Jamesie. No tak. Ciekawe czy James go zmieni.. Skupiając się na lekcji (a to przychodzi z trudem, to same bzdety) ta stara wiedźma kazała nam sprawdzać znaczenie snów! Na domiar złego mamy prowadzić sennik przez miesiąc! Ja nie mogę! Odetchnęłam z ulgą na dźwięk dzwonka. Po lekcji zaczepił mnie James. Pogadaliśmy sobie, wychodząc z klasy. Zobaczyłam przelotnie Sev'a. Zaczął się czepiać nowego! Ja już z nim pogadam. Coś czuję, że James też, widziałam w jego oczach ogniki złości - polubił Remusa. Cóż.. Pierwsza lekcja, tyle wrażeń, a przede mną parę lekcji.. 
Ruszyłam na następną, przez chwilę James szedł ze mną, ale za chwilę dołączył do Remusa. W sumie się cieszę przyda się Remusowi trochę otuchy, zwłaszcza, że ominął 2 lata nauki. Ale nie wygląda na to by był nieukiem. Wręcz przeciwnie. Wygląda na mądrego, nad wyraz mądrego, jakby przeżył więcej niż nie jeden z nas... Ale cóż nie oceniajmy ludzi po okładce, postaram się z nim pogadać i poznać go bliżej, zanim James przekabaci go na swoją stronę..

Lily

____________________________________________
Od autora
Krótko wyszło, przepraszam, następnym razem się wysilę :)
Lily

Pamiętnik Jamesa

A więc zaczęło się. Po raz kolejny byłem tutaj , w Hogwarcie. . To tutaj toczyło się prawie całe moje życie. Tu tutaj poznałem najlepszych kumpli. Jak bardzo mi ich brakowało podczas tych wakacji ! Na pierwszym miejscu był zawsze Łapa. To jego znałem od pierwszego roku. To z nim spędziłem najlepsze momenty mojego krótkiego życia. haha. Pamiętam jak dziś nasz pierwszy wspólny numer. Przywiązaliśmy świszczące kolorowe ognie do ogona kota pana Flicha. Pamiętam, że ja stałem na czatach. Syriusz dokonał tego heroicznego czynu. Ależ było zabawy ! Pani Norris miotała się po całym korytarzu jak szalona i prychała. A potem jej futro mieniło się wszystkimi kolorami tęczy. !
Ale mieliśmy ubaw !

Do dziś nie wiem jakim cudem , ale nas nie złapano.

To był nasz PIERWSZY wyczyn. Coś co przypieczętowało naszą przyjaźń.
Dzisiejszy dzień zapowiadał się wprost znakomicie. Pierwsza lekcja wróżbiarstwo. Nawet sobie nie wyobrażam ile cudów zrobiliśmy z tymi fusami. Ale dziś Syriusza nie było... Dostał karę i teraz biedaczek czyścił słoje po żabich mózgach gdzieś w lochach. Biedny...
Zapowiadał się nudny dzień, kiedy klapa w podłodze się otworzyła i zobaczyłem w niej, nową nieznaną twarz. Chłopak przedstawił się jako Remus Lupin i usiadł obok mnie.
Nowy ! A co to oznacza ? Że koniecznie, ale to koniecznie trzeba go zwerbować do naszej paczki !
A to się Syriusz ucieszy !
Z drugiego końca sali pomachał mi Peter. Łazi za nami już od pierwszego dnia szkoły. Stwierdziliśmy więc z Syriuszem, że to dobry pomysł, żeby został naszym małym sługusikiem. Dzięki temu nie musimy robić miliona niepotrzebnych rzeczy.... Typu bieganie do Pokoju Wspólnego po podręczniki.
Nowy chłopak wydawał się bardzo nieśmiały... Ale dość szybko udało mi się go wciągnąć w rozmowę. Polubiłem go. Tak zdecydowanie będzie do nas pasował.
Koniec wróżbiarstwa . Że niby co ? Mamy prowadzić sennik ? Oszalała ta kobieta ?
To nic, moja wyobraźnia jest obfita, ogarniemy to z Syriuszem.
Evans zaczepiła mnie po lekcji. Pyta czy mam referat na OPCM. Co za pytanie. Na ten przedmiot zawsze jestem przygotowany. Przez chwilę rozmawiamy. Nagle na horyzoncie pojawia się Smark. Ma szczęście. Ponieważ obok jest Evans nic mu nie zrobię.
Wpadł na Remusa. Wyzywa go. Teraz to już ma pecha . Dorwiemy go z Łapą . Niech zobaczy kto tu rządzi.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że notka wam się spodoba : )
Do napisania ! M.


Pamiętnik Remusa - #1

Pamiętnik Remusa

Pamiętam jeszcze momenty sprzed tygodnia.
- Witam Cię, chłopcze - ciepło przywitał mnie Dumbledore, dyrektor szkoły w Hogwarcie - Wiem, że nazywasz się Lupin, to prawda? I dojdziesz na trzeci rok?
- Tak, proszę pana - nieśmiało odparłem - Nazywam się Remus John Lupin. I tak, będę na trzecim roku.
Dyrektor zamknął drzwi.
- Cierpisz na likantropię, prawda, chłopcze?
- Tak. - odparłem smutno - Nie wiem, co będę robił, gdy będzie pełnia... - westchnąłem.
Dzień potem pan Dumbledore oznajmił mi, że dla mnie zbuduje "Wrzeszczącą Chatę" ochranianą "Wierzba Bijącą", abym mógł podczas pełni się schronić, i aby do mojego "tajnego" miejsca nikt nie mógł wejść. To by było zbyt ciekawe i intrygujące.
Ucieszony słowami dyrektora wyszedłem na korytarz. Miały odbyć się pierwsze zajęcia. Na 1 godzinie każda klasa miała spotkać się w jednej sali, były pierwsze lekcje. Ja miałem iść do klasy wróżbiarstwa.
Nie wiedziałem, gdzie mam iść, kiedy podeszła do mnie sympatyczna dziewczyna. Przywitałem ją i przedstawiłem się. Zapytałem o salę, i okazało się, że Lily Evans, bo tak nazywała się dziewczyna, miała chodzić ze mną do klasy. Podążyłem za nią.
Nauczyciel nakazał mi usiąść obok pewnego chłopaka.
- Jestem Remus. - przywitałem go - Remus Lupin.
Wkrótce poznałem nazwisko kolegi z ławki - nazywał się James Potter. Był podobny do mnie - wesoły, wszędzie go pełno, jak i mnie. Polubiłem chłopaka.
Lekcja się skończyła i wyszedłem na korytarz. Popatrzyłem na Lily gawędzącą z Jamesem. Uśmiechnąłem się patrząc jak do siebie pasują. Nie zauważyłem pewnego ciemnowłosego chłopaka, na którego wpadłem. Zezłościł się i zapytał dlaczego nie patrzę, jak idę. Powiedziałem po prostu, że Lily i James do siebie pasują i się zagapiłem. Obrażony odszedł. Co zrobiłem źle?
Po chwili podszedł do mnie chłopak widziany na zajęciach.
Powiedział mi, że obrażony chłopak pasuje idealnie do Ślizgonów. Dowiedziałem się, że to Severus Snape. A ten chłopak to Syriusz Black. Zapytałem, dlaczego się obraził, i zacytowałem to, co powiedziałem Snape'owi. Okazało się, że Severus zarywał do Lily. Ale wtedy wpadłem. Porażka!
Później odbyły się lekcje. Tak wyglądał mój pierwszy dzień w szkole. Teraz mija już tydzień od pojawienia się mnie w Hogwarcie. Przedwczoraj poszedłem do Chaty. Unieruchomiłem Wierzbę. Oczywiście za mną podążyli koledzy. Są zbyt ciekawscy. Poszedłem zobaczyć Chatę, a oni mnie śledzili. Musiałem im powiedzieć prawdę, niestety. Nie daliby mi spokoju. Na szczęście zachowali to dla siebie.  Wczoraj była pełnia, więc nie mogłem pozwolić by ktoś zginął. Odprowadzili mnie grzecznie do Chaty. Chcą zostać animagami jak ja, tacy z nich wspaniali koledzy. Póki co, spędziłem tam pełnię i wróciłem do szkoły. Poszedłem do swego pokoju w Gryffindorze i zasnąłem.
Remus
***
Słowo od Autorki:
To Remus zaczął opowiadanie. Krótko, bo to spontanicznie. :D Opisuję tu perspektywą Lupina. Dla informacji:
Remus John Lupin to ugryziony przez wilkołaka półmag (matka była najprawdopodobniej mugolem). Cierpi na likantropię, to znaczy nie kontroluje swego zachowania w pełnię.
Mam nadzieję, że łatwo i fajnie wam się czytało wypociny Justyny. Nara. :]

środa, 6 czerwca 2012

Witamy :)

Przysięgam uroczyście, że knuję coś niedobrego.



Wita was: Lily (Karina), James (Monika), Syriusz (Natalia), Remus (Justyna), Severus (Dagmara) :D
Będziemy tu wylewać dla was nasze siódme poty.. Mamy nadzieję, że to docenicie! :D


Koniec psot.