czwartek, 14 czerwca 2012

To tylko ja, twój największy koszmar. Cz. III


W Wielkiej Sali trwała uczta. Ja z niesmakiem przejechałem wzrokiem to jedzeniu; nie miałem apetytu. Zamiast, jak koledzy, zająć się posiłkiem, patrzyłem na sąsiedni stół. 
James, Syriusz i Remus. Czemu to Ślizgoni są postrzegani jako ci źli, nienawistni, a Gryfoni jako szlachetni, darzący szacunkiem innych i pomagający im? To przecież oni nienawidzili mnie i szykanowali na każdym kroku, nie zważając na to, że tak naprawdę nigdy nie dałem im ku temu powodów.
Moje rozmyślania przerwał James, który zauważył na sobie mój wzrok i pokazał mi język. Lily odwróciła od niego głowę i wbiła oczy w ziemię. 
Głupcy! Czyż oni nie widzą, jak bardzo ją krzywdzą, atakując mnie? Czy oni nie zauważają łez, które czasami nieśmiało spozierają spod przymkniętych powiek? Ah tak - roześmiałem się ironicznie pod nosem. - Przecież to święta zasada Gryfindoru: ,,Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego''. Doprawdy, Lily ma wspaniałych ,,przyjaciół''.
Moje oczy patrzyły teraz już tylko na nią. To dla niej odrzuciłem swoją dumę i nie odpieram ciosów zadawanych przez jej kolegów. Zaciskam zęby, a gdy już nie mam siły i czuję, że zaraz wybuchnę i zrobię im coś, za co wywalonoby mnie z Hogwartu, uciekam ze spuszczoną głową. Bo wiem, że to ona by najbardziej cierpiała, gdybym im coś zrobił. Chciałbym być przy niej blisko. Przy niej żyć, przy niej umierać. Doskonale zdaję sobie sprawę, że gdyby coś się stało, oddałbym własne życie za nią. 
Poczułem, iż ktoś położył mi dłoń na ramieniu. Podskoczyłem ze strachu; poirytowany, że dałem się komukolwiek podejść. Za moimi plecami stał Dumbledore z ciepłym uśmiechem na stałe przyklejonym do twarzy.
- Możemy pogadać, Severus? - zapytał, po czym odwrócił się i skierował w stronę wyjścia. Nie pozostało mi nic innego, jak ruszyć za nim. 
W jego gabinecie było dosyć przytulnie, ale unosił się wszędzie dziwny zapach.
- Zazwyczaj wiem, co dla ludzi najlepsze; czego akurat potrzebują. Dlatego pozwalam zarówno nauczycielom, jak i niektórym uczniom na swoje małe, nieszkodliwe sekrety. Jednak w swojej komnacie spędzasz zbyt dużo czasu. Powinienieś więcej przebywać wśród ludzi.
- Oh, zapewniam, że samotność działa na mnie lepiej, niż towarzystwo. - mruknąłem, lecz na tyle głośno, by usłyszał.
Przez chwilę milczał, a potem zadał kolejne pytanie.
- Masz jakieś problemy, Severus? Dlaczego coraz bardziej się w sobie zamykasz?
Wbiłem zdenerwowany wzrok w ziemię, zaciskając pięści za plecami. Dumbledore powoli wstał, wolnym krokiem podszedł do mnie, po czym przykucnął, by mieć moje oczy na wprost swojej twarzy.
- Widzisz, Severus, nawet taki stary głupiec jak ja, czasami może coś zdziałać. - uśmiechnął się, po czym mrugnął do mnie porozumiewawczo.
                                                                                                                         Severus Snape

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz