środa, 13 czerwca 2012

Pamiętnik Jamesa



W ostatnim tygodniu wydarzyło się tyle rzeczy. Próbowałem to wszystko uporządkować. Zrozumieć. 

Najbardziej irytującą postacią w tym wszystkim okazywał się Smarkerus. Zjawiał się wszędzie tam gdzie Lily. Doprowadzało mnie to do białej gorączki. Nie jeden raz miałem ochotę przywalić mu z porządnego zaklęcia. Jednak postanowiłem być powściągliwy. Pomyślałem, że może , kiedy nie będę go prześladował w obecności Lily, stanie się ona nieco mniej wroga w stosunku do mnie. Szczęśliwie dla mnie w pobliżu był Syriusz , który pomścił się w wykwintny sposób na Smarkerusie. Ten jako prawdziwy tchórz, szybko zwinął się i zniknął gdzieś w budynkach szkolnych. Typowe. Nie rozumiałem go. Jak on w ogóle mógł myśleć o tym, żeby być z Evans ? No jak ? Przecież to nie była dziewczyna dla niego.
 

Piękna , mądra, inteligentna. Popularna. Prawie zupełnie jak ja. Szukający szkolnej drużyny Quiddicha. Byłem w tym najlepszy. Wszyscy to wiedzieli. Zawsze nosiłem przy sobie mój Znicz. On zapamiętał mój dotyk. Był tylko mój.
Uwielbiałem się nim bawić w obecności przyjaciół i młodszych dzieciaków. Moje wspaniałe, perfekcyjne chwyty, nawet opuszkami palców wprawiały wszystkich w zachwyt. Poza tym kochałem ten sport. Ba ! Uwielbiałem go. Ciężki trening na boisku wbrew pozorom pozwalał mi się odprężyć. Gryfoni królowali na boisku. Wieczni. Niepokonani.



Mniejsza o to. Podczas kolejnej w tym tygodniu lekcji transmutacji wydarzyło się coś dziwnego. Peter jak zwykle nie mógł poradzić sobie z prostym zaklęciem transmutującym żabę w cukierniczkę. Lily i Remus postanowili mu pomóc. W tym czasie ja i Syriusz powiększaliśmy kolejne żaby do rozmiarów małych baloników i umieszczaliśmy je w szufladzie biurka profesor McGonagall. Zadowoleni z siebie czekaliśmy na jej zaskoczoną minę kiedy zajrzy tam w poszukiwaniu arkuszy ćwiczeń.

Wtedy Kev rzucił zaklęcie w stronę Remusa. Jego ucho zaczęło się powiększać. W porównaniu z naszymi żabkami było OGROMNE ! Rzuciłem przerażone spojrzenie Syriuszowi. Zbladł. Profesor McGonagall była przerażona. Skinęła na mnie ręką.
- Potter , zabierz go szybko do Skrzydła Szpitalnego.
Pędź ile tchu w płucach. Pędź jakby od tego zależało twoje życie !
Ostanie zdanie wypowiedziała jako ostry rozkaz.
Wykonałem go bez szemrania.

W skrzydle szpitalnym potwierdziło się to co wiedziałem od dawna . Mój najlepszy kupel Remus był wilkołakiem. I to wtedy to zrozumiałem. Skoro żaba może stać się cukierniczką , czemu my nie możemy być zwierzętami ? Kiedy odesłano mnie na lekcje , wiedziałem, że muszę to obgadać z Syriuszem i Peterem.


Eliksiry. Slughorn nas nie cierpiał. Nie byliśmy zbytni biegli w tej dziedzinie. Poza tym zbyt często musiał znosić nasze, jakże epickie wygłupy. Ostatnim razem sprawiliśmy, że jego łysinka świeciła jak tarcza księżyca. Przeuroczo.

Syriusz zgodził się ze mną. Wszystko było zaplanowane. Wyprawa do działu ksiąg zakazanych miała odbyć się tej nocy. Peleryna czekała....


____________________________________________________

Przepraszam za długie milczenie. M.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz